Kortez i jego debiutancki "Bumerang"

    Album muzyczny bywa, niekiedy, dobrą powieścią lub wciągającym filmem fabularnym. Tak na pewno jest w przypadku debiutanckiej płyty Korteza. "Bumerang" to swego rodzaju podróż kosmiczna, podróż w czasie, w której przeplatają się między sobą powracające jak mantra, jak ten tytułowy bumerang właśnie, trudne i często smutne historie człowieka - mężczyzny, kochanka, ojca, syna. Już na samym początku zostajemy wystrzeleni we wspomnianą przestrzeń kosmiczną za sprawą utworu "Pocztówka z kosmosu", który jest kwintesencją tej muzycznej podróży i przygotowuje nas na emocjonalny masochizm, jaki drzemie w warstwie lirycznej tego dzieła. Prosta, molowa kompozycja okraszona subtelną, żywą elektroniką i niesamowicie przejmującym tekstem. "Już nie mam jak wylądować, poczuć grunt / Zapomnieli o mnie ci, co dali tlen, wysłali hen". Za chwilę, znajdując się już w tym stanie nieważkości, zostajemy wciągnięci w historie miłosne - pełne poplątania, tak bardzo namacalne, życiowe, ale także w przestrzenie relacji rodzinnych, czy też pierwszych młodzieńczych doświadczeń. Pełno tu emocji, których każdy z nas zasmakował lub zasmakuje w swoim życiu, a które zostały tak pięknie ujęte i zamknięte w słowach. Wszystko to zawarte w klasycznie brzmiących, nieskomplikowanych kompozycjach, często z bluesową i zarazem elektroniczną domieszką w tle. I tak naprawdę nie da się tu wskazać słabszego utworu. Ba! Należałoby wyróżnić wszystkie, bo każdy ma w sobie pierwiastek muzycznego geniuszu. Każdy z tych utworów ma też w sobie... jakąś prawdę. Tak, "szczerość" to tutaj słowo klucz.

Konrad Marecki

Komentarze